Po raz kolejny... ostrze przecina skórę i zagłębia się w ciało. Nie za głęboko bo ma zostać ślad a nie wypłynąć krew dzięki czemu sam bym odpłynął na zawsze...
Ale nie to jest celem, za to jest nim upamiętnienie. Czego, spytasz czytelniku? Tego, że znów spierdoliłem... Nie umiem normalnie żyć... zawsze coś spierdole i cierpię przez to... To jest gówno warte... ale żyje... żyje dalej choć mam tego dość.... a przede mną kolejne wyzwania....
Długo mnie tu nie było - bo było całkiem dobrze u mnie lub tak, że dało się wytrzymać. Wiele notek w głowie było ale nie było motywacji. Tym bardziej wiedz, że skoro to czytasz, to na prawdę jest ze mną kiepsko...
A teraz czas na kolejną sznyte... już nie wracam do robienia tego na ciele. Teraz to moje mentalne sznyty, te na umyśle. One zostaną na zawsze i długo będą bolały...
Zapewne mnie nie pamiętasz, bo dałam sobie spokój z bloggowaniem na około rok, ale dzisiaj coś mnie tknęło i przejrzałam stare wirtualne cztery kąty... Przykro jest wpadać tu i widzieć, w jak złym stanie psychicznym jesteś. Nie będę wciskać Ci kitów pt. 'nie tnij się, to nic nie daje, będzie dobrze', bo sama miałam swoje epizody, aczkolwiek zawsze kończyło się na strzelaniu recepturką w nadgarstek. Jedyne, co mogę Ci powiedzieć to - trzymaj się. Spierdoliłeś? Każdy czasem spierdoli. Mniej lub bardziej. I będzie bolało, taka jest prawda. Ale nie zawsze, nie do końca.
OdpowiedzUsuńPamiętam Cie lorelle. Odpisałem nawet na Twojego maila którego znalazłem, ale nie wiem czy wciąż z niego korzystasz. Daj znać, odpisz tutaj czy na niego albo po prostu tutaj zostaw jakiś sposób kontaktu. Mam nadzieję, że tu wrócisz i to odczytasz.
UsuńWitam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.
OdpowiedzUsuń