14 października 2012

Cena ludzkiego życia

Ile kosztuje gram czy dwa amfetaminy? Albo heroiny czy innego świństwa którym młodzi ludzie lubią się szprycują? Jeśli znacie odpowiedź na to pytanie - więc poznaliście ile życie ludzkie potrafi być warte. Nie będę tu przytaczał przykładów kiedy narkomana wykończyli za to, że nie miał czym zapłacić za towar bo to można także pod to podciągnąć. Bardziej skupiam się na sferze kiedy ktoś po zażyciu któregoś z w/w świństw dokonuje zabójstwa - umyślnie lub nie. Nikt zapytany wprost jaka jest cena ludzkiego życia nie udzieli odpowiedzi a to jest 50, 100, 150, 200 zł za gram? Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć... Współczuję tym którzy dali się wciągnąć w narkomanie bo było im np źle, nie radzili sobie z nauką, życiem.... To głupota! Już lepiej zapić to niż odlecieć...
A czemu o tym w ogóle wspominam? Z powodu pewnej tragedii z mojej okolicy... Pewna 20-latka po zażyciu amfetaminy wsiadła w samochód i pędziła sobie 80 km/h i w niedalekiej miejscowości śmiertelnie potrąciła na pasach 10 i 11 letnich chłopców... Nie da się wyrazić jaki ból czują rodziny, a także co człowieka ogarnia na myśl o tym, że to nie odosobniony przypadek prowadzenia po czymś takim....
Ale jak wspomniał ksiądz na pogrzebie chłopców "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierza. Łatwo jest osądzać, ferować wyroki. Ale to nie jest nasza rola, tylko Bóg ma do tego prawo". Na tym kończę ten temat.

9 października 2012

Boska cząstka

Dla większości to cząsteczka fizyczna której poszukują fizycy - ta dzięki której narodził się wszechświat i potwierdzenie teorii wielkiego wybuchu.
Czym jednak jest ona dla mnie? To nie coś materialnego. To coś takiego czego my nie jesteśmy w stanie ogarnąć ale potrafimy tego doświadczyć, czy zaobserwować zostając upewnieni, że Bóg istnieje.
Jeśli po raz 3 w przeciągu kilku miesięcy właśnie taki wniosek nasuwa mi się po pewnych doświadczeniach to zaczyna maleć prawdopodobieństwo przypadku i błędu w ocenie zjawiska. Pierwszym są spadające gwiazdy. Tak wiem, deszcz kosmicznych odłamków mający swoją nazwę, ale gdy leży się nocą i wpatruje w niebo widząc miliony gwiazd to czuje się jak ten widok przytłacza, że coś zwykłego nie mogło stworzyć tego przepięknego obrazu widocznego na naszym sklepieniu. Zaś zjawisko "spadających gwiazd" jest uhonorowaniem cierpliwości i chęci spojrzenia ponad codzienność. Jest w tym cząstka siły Stwórczej i da się to wyczuć w zachwycie jaki rośnie wewnątrz człowieka gdy patrzy i podziwia nocne niebo przepełnione gwiazdami. Gdy jedna spada - czujemy się nader wyjątkowo.
Powiada się, że oczy to zwierciadło duszy. To prawda. Nawet całkiem odmienne osoby potrafią mieć w oczach ten sam blask i żar który promieniuje z oczu, gestów, słów - po prostu całych nich.. Ten blask to miłość. Gdy ktoś kocha i mówi o osobie którą tym uczuciem obdarzył to nie widać w nim pasji choć można to z nią pomylić. To całkowite oddanie, z wplecioną radością, pasją, zafascynowaniem i uczuciem. Tymi słowami próbuję określić miłość którą da się dostrzec za to opisać nie można! Moje słowa są pustą skorupą. Trzeba samemu się o tym przekonać. To da się wyczuć a ja wiem, że to właśnie to. Na pewno nie można tego pomylić z jakimś innym uczuciem. Dziś po raz drugi mogłem się przekonać o tym, że miłość istnieje. Nie da się tego uczucia zamknąć w jakimkolwiek określeniu, wyrazić serduszkiem czy kartką, pocałunkiem czy seksem. Tego trzeba doświadczyć osobiście. Zostać nim obdarzony bezpośrednio jako kochana osoba lub pośrednio jako ktoś komu zakochana osoba mówi o tym co czuje. W tym właśnie uczuciu dojrzałem dziś Boską cząstkę. Tego człowiek nie mógł wymyślić - człowiek umiał to uczucie nazwać "miłością" ale dopiero gdy w któryś z powyższych sposobów jej doświadczy to przekona się, iż słowa to słowa zaś w tym uczuciu kryje się dar Boga. Sam Stwórca tchnął w nie swoją cząstkę boskości. Dlatego wiem, że Bóg, Wyższy niż my Byt którego nie jesteśmy w stanie ogarnąć -  istnieje. I obdarza nas swoim najpiękniejszym darem. Miłością. To właśnie jest ona - Boska cząstka.
To mnie utwierdza w wierze. Bóg na pewno istnieje.

Pwrót do Miasta Królów

Znów krew chętniej płynie w tętnicach, serce szybciej bije a ciało i umysł scalają się w odczuciu spokoju i błogości. Tak! W ten sposób odzyskuje równowagę w mym upragnionym mieście które po mimo swej wielkości jest dla mnie tym małym domem. Tak właśnie się czuję odwiedzając znane mi uliczki, miejsca, odkrywając wciąż nowe i przebywając w sferze tego miasta, które poniedziałkową nocą potrafi zaskoczyć pustkami. Noc i pustka w tych miejscach to coś pięknego ocierającego się o mistykę. Po 3 miesiącach zawieszenia między życiem a bytem znów czuję się.... dobrze. Mimo obowiązków i codziennych przeciwności zakwitła we mnie równowaga.
Tak właśnie działa to Królewskie Miasto.

1 października 2012

Niepełnosprawny vs Miasto

Ten post powinien być, później ale skoro jestem już na świeżo.... poznałem dziś ciekawą osobę - Monikę, 40 letnia niepełnosprawna na wózku która chciała dotrzeć do miejsca noclegu. Wracając ze spaceru i jadąc tramwajem poprosiła mnie o pomoc dotarcia pare ulic dalej - zgodziłem sie bo przecież sam tu w okolicy mieszkam więc spacer nie zaszkodzi. Ciężko pchało się jej wózek i rozglądaliśmy się za odpowiednia ulicą. W końcu dotarliśmy i czuliśmy się prawie jak w przysłowiowym domu. I wtedy wszystko sie posypało... zabukowanie było wpisane przez jakiegoś idiotę który niepełnosprawnego dla wózku traktuje jak innych i zarezerwował pokój na 4 pietrze a skoro Monika (wtedy jeszcze dla mnie pani) miała wózek recepcjonistka całkiem jej odmówiła. Poleciła przynajmniej inny hostel kawałek dalej. Dotarliśmy tam, wspięliśmy po schodkach i okazało się, że też nie ma szans bo jedyne coś wolnego wysoko a windy brak, lecz zaproponowała ich drugą siedzibę dobre 30 min stamtąd. Chcąc nie chcąc wybraliśmy się na ową ekskursję z przymusu. Po drodze rozmawialiśmy i przeszliśmy na Ty. Jest bardzo ciekawą, miłą, sympatyczną i wesołą osobą. Ten nowy hostel był droższy ale wspomogłem ją gdyż biedna nie miałaby się gdzie podziać. Może uzna mi to Ten Na Górze za dobry uczynek który coś zmaże... Pomogłem jej więc tam dotrzeć a później do jej pokoju tam także pogadaliśmy a potem powędrowałem do siebie i siedzę tu teraz... to było przeszło 3 godziny z nią spędzone i wiecie co? Nie żałuję. Szkoda tylko, że te kilka osób z którymi mieliśmy kontakt okazało się nie być człowiekiem.