Czasem rano, kiedy się obudzę czuję się tak bardzo samotny i pusty...
Sprawdzam oba telefony czy ktoś nie napisał i jednak nic nie ma, zerkam na fejsa ale tam także pustki. Rzut okna na instagram czy ktoś dodał coś fajnego. A później leżę w łóżku i czuję w sobię tę pustkę. Znów obudziłem się sam, nie było obok mnie nikogo. Lecz nie chodzi tu o seks, ale o bliskość, obecność tej 2 osoby. Nie żądam by była to od razu ukochana, wystarczy osoba która jest mi bliska.
Czasem rano, kiedy się obudzę czuję że nie chcę dalej żyć...
Jakiś czas później po mej (dla niektórych niby) próbie samobójczej, dowiedziałem się, że nie umarłbym tak jak to widziałem w filmie - telewizja kłamie. Umierałbym dusząc się i krztusząc. Wtedy bym wiedział, że zrobiłem źle i jest za późno, jak ten człowiek skaczący z wieżowca, który w czasie lotu uświadamia sobie, że źle zrobił. Ale cofnąć się wstecz już nie może.
Życie jest jednak piękne.... niestety...
Czasem rano, kiedy się obudzę czuję niechęć do wstania...
Patrzę za okno na piękne słońce, pragnę wyjść na zewnątrz ale nie sam... nie chce się znów snuć jak ten bezpański pies...
Czasem rano, kiedy się obudzę czuję, że nie będę umiał już kochać i z kimś być...
Czy od nowa muszę się tego uczyć? Czy znów będę żałować? Czy znów się zaangażuję tylko po to by cierpieć po odrzuceniu?
Czasem rano, kiedy się obudzę.... żałuję, że się w ogóle obudziłem....
Welcome in my world.
OdpowiedzUsuń