Skoro część osób w jakimś tam czasie wstecz o nim pisała, że się zaczęło kurs itp to postanowiłem opisać moje wspomnienia. Się akurat złożyło fajnie, że dziś obchodzę 3-lecie posiadania tego dokumentu. Niby mam za sobą stłuczkę ale ciii nikt o tym nie wie :)
Kurs zacząłem po 18-stce jak tylko uzbierałem potrzebna kwotę. Wybrałem sobie najciekawszego instruktora po którym pozostały mi wesołe porady i anegdotki.
Egzamin pisemny zdałem spokojnie. Za to praktyczny... darł się po mnie strasznie... ale mój popisowy błąd to było przejechanie przez 5 pasów skrzyżowania i skręcenie zamiast w prawo to w lewo.... ale było strasznie! Myślałem, że nie zdam a egzaminator wypisywał spokojnie protokół a potem mi go wręczył i podziękował. Wyszedłem z samochodu, spojrzałem na niego i zobaczyłem pieczątkę ZALICZONY!!!! Szedłem z miną poważną i nijaką na co mój ojciec zareagował mówiąc - no i nie zdał. Ja podetknąłem mu protokół przed oczy i poszedłem dalej. Był zdziwiony. Ale to dopiero potem zaczęła się masakra gdy musiałem jeździć wszędzie tylko z ojcem... on mi "radził" itp co kończyło się krzyczeniem: wolniej! nie po dziurach! (<-znienawidzony tekst) przygazuj!
i wiele innych ale te do dziś dźwięczą mi w głowie. Ale nie życzę wam jednego. Odwozić pijanych kierowców po imprezie... same porady się sypią!
27 czerwca 2012
23 czerwca 2012
Skacowane myśli i samotności jama.
Trochę się u mnie ostatnio działo... Ale jak zwykle czekam na wenę która bywa złośliwa. Kaca wczoraj udało mi się pokonać. Ale w trakcie odpoczynku jak zawsze myśli chciały wirować swoimi ścieżkami. Ale nie ma tego złego - wieczór spędziłem bardzo miło choć jak później się zorientowałem kilka atrakcji mnie ominęło (skoczek na moście i Lekko Stronnicze niezapowiedziane piwo) no ale przeboleję...
Ale od początku. Kac się nie wziął z powietrza. W czwartek pisałem ostatni egzamin! :) Nareszcie!! Wyniki pojutrze ale mam nadzieję na to cholerne 3 i zostanie mi tylko wtedy na wrzesień rosyjski który muszę wyszkolić porządnie przez wakacje - o chęci! Przybywajcie. Ale skoro egzamin został napisany to trzeba było opić koniec sesji całym rocznikiem (no, prawie). Więc wybraliśmy się w standardowe miejsce dozwolonego spożywania alkoholu pod chmurką czyli Miasteczko Studenckie AGH (jak by ktoś nie wiedział). Noo i tam się zaczęło. Oczywiście spokojnie wróciłem ale rano.... Ojj nie pamiętam kiedy tak ostatni raz się załatwiłem (ok przypomniałem sobie, ale też wolałbym tego uniknąć) No więc teraz wycinamy tak ok 8 godzin dnia i jestem znów na nogach :)
W tym czasie wyjechali wszyscy z mieszkania. No cóż... może to też dlatego, że nie mam nikogo? Że nikt z kim chciałbym ten czas spędzić nie ma czasu dla mnie? Może powinienem się w końcu do tego przyzwyczaić....
Szkoda tylko, że nie mam zapewnionej pracy na wakacje, znów będę kombinować cokolwiek dla jakiejkolwiek kasy... pora pomyśleć o jakimś koncie oszczędnościowym!
A teraz niestety nie będąc pod wpływem niczego siedzę lub leże słuchając z winyla Dark Side Of The Moon. Żeby tak odpłynąć z tymi dźwiękami. Niczym Petroniusz....
Ale od początku. Kac się nie wziął z powietrza. W czwartek pisałem ostatni egzamin! :) Nareszcie!! Wyniki pojutrze ale mam nadzieję na to cholerne 3 i zostanie mi tylko wtedy na wrzesień rosyjski który muszę wyszkolić porządnie przez wakacje - o chęci! Przybywajcie. Ale skoro egzamin został napisany to trzeba było opić koniec sesji całym rocznikiem (no, prawie). Więc wybraliśmy się w standardowe miejsce dozwolonego spożywania alkoholu pod chmurką czyli Miasteczko Studenckie AGH (jak by ktoś nie wiedział). Noo i tam się zaczęło. Oczywiście spokojnie wróciłem ale rano.... Ojj nie pamiętam kiedy tak ostatni raz się załatwiłem (ok przypomniałem sobie, ale też wolałbym tego uniknąć) No więc teraz wycinamy tak ok 8 godzin dnia i jestem znów na nogach :)
W tym czasie wyjechali wszyscy z mieszkania. No cóż... może to też dlatego, że nie mam nikogo? Że nikt z kim chciałbym ten czas spędzić nie ma czasu dla mnie? Może powinienem się w końcu do tego przyzwyczaić....
Szkoda tylko, że nie mam zapewnionej pracy na wakacje, znów będę kombinować cokolwiek dla jakiejkolwiek kasy... pora pomyśleć o jakimś koncie oszczędnościowym!
A teraz niestety nie będąc pod wpływem niczego siedzę lub leże słuchając z winyla Dark Side Of The Moon. Żeby tak odpłynąć z tymi dźwiękami. Niczym Petroniusz....
7 czerwca 2012
Prawdziwy szczęściarz
Kto? A no ja. Dziś miałem wybitnie szczęśliwy dzień! Chcecie poznać szczegóły? A proszę:
1. Mam zagwarantowaną z rosyjskiego Kampanię Wrześniową (wtajemniczeni wiedzą). Oczywiście muszę zdać cały semestr i wypadałoby przygotować się do egzaminu po I semestrze (btw wiecie, że semestry oficjalnie są tylko na studiach a w szkołach się tylko tak mówi?) bo moja wiedza leży i kwiczy szczególnie z gramatyki.
2. Zostałem źle nakierowany przez koleżankę (moja z kierunku oraz tez dziewczyna mojego współlokatora - nadążacie?) więc kupiłem bilet na pociąg w automacie. Tyle, że on jeździ tylko w piątki! Więc kasa, że tak powiem chu* w dupę (albo jak kto woli - psu na buty).
3. Lece do kilometrowej kolejki na Dworcu Autobusowym (RDA Kraków) Po kilku wiekach docieram do okienka gdzie słyszę co? Nie ma już biletów (to była godzina 18) do mojej zabitej dechami miejscowości.... Wszystko zostało wykupione! Spytałem jeszcze z nadzieją czy na Oświęcim coś jedzie i było! Udało się, chociaż musiałem się mocno wepchać i jechałem jak szprot w puszcze ale to uczucie znam z Krakowskiego MPK.
No i cóż.... Godzinę później z hakiem dotarłem do Oświęcimia. Na szczęście uniknąłem pieca (ha ha ha mój suchar) i tak oto wylądowałem pod Kauflandem gdzie piszę tę notkę.
Największym zbiegiem okoliczności było spotkanie przed nim mojej koleżanki z miejscowości leżącej pomiędzy Oświęcimiem (bliżej niego mieszka) a mojego miasta gdzie psy dupami szczekają.
Sami przyznacie - szczęściarz ze mnie, co?
1. Mam zagwarantowaną z rosyjskiego Kampanię Wrześniową (wtajemniczeni wiedzą). Oczywiście muszę zdać cały semestr i wypadałoby przygotować się do egzaminu po I semestrze (btw wiecie, że semestry oficjalnie są tylko na studiach a w szkołach się tylko tak mówi?) bo moja wiedza leży i kwiczy szczególnie z gramatyki.
2. Zostałem źle nakierowany przez koleżankę (moja z kierunku oraz tez dziewczyna mojego współlokatora - nadążacie?) więc kupiłem bilet na pociąg w automacie. Tyle, że on jeździ tylko w piątki! Więc kasa, że tak powiem chu* w dupę (albo jak kto woli - psu na buty).
3. Lece do kilometrowej kolejki na Dworcu Autobusowym (RDA Kraków) Po kilku wiekach docieram do okienka gdzie słyszę co? Nie ma już biletów (to była godzina 18) do mojej zabitej dechami miejscowości.... Wszystko zostało wykupione! Spytałem jeszcze z nadzieją czy na Oświęcim coś jedzie i było! Udało się, chociaż musiałem się mocno wepchać i jechałem jak szprot w puszcze ale to uczucie znam z Krakowskiego MPK.
No i cóż.... Godzinę później z hakiem dotarłem do Oświęcimia. Na szczęście uniknąłem pieca (ha ha ha mój suchar) i tak oto wylądowałem pod Kauflandem gdzie piszę tę notkę.
Największym zbiegiem okoliczności było spotkanie przed nim mojej koleżanki z miejscowości leżącej pomiędzy Oświęcimiem (bliżej niego mieszka) a mojego miasta gdzie psy dupami szczekają.
Sami przyznacie - szczęściarz ze mnie, co?
4 czerwca 2012
Pierwsza wiosenna burza
Właśnie trwa, nie jest intensywna. Cały czas do uszu dociera szum deszczu i to jak co chwila zmienia się jego intensywność - w ten sposób natura równoważy nam gorące i pogodne dni. Ale uwielbiam oglądać pioruny z okna. Jak zdobią niebo pajęczyną świetlistych nici. Chciałbym móc przystanąć i zamyślić się ale... nie mogę. Moje lenistwo doprowadziło, że znów uczę się na ostatnią chwilę. Ale mam na dziś dość! Idę spać... wstanę nad ranem....
Tylko szkoda się kłaść gdy za oknem takie widowisko.... szkoda tej burzy....
Dodane o 7:29
Nie śpię już od ponad dwóch godzin.... czuję się jak na haju tyle że bez odlotu... obym dziś dał radę... Po burzy pozostała mokra ulica i szare niebo... tak szare jak cała dzisiejszy dzień przepełniony nauką....
Po cholerę mam coś wiedzieć i pillingu tkanin?
Dodane o 17:10
Taak właśnie wróciłem... z bólem głowy rozsadzającym czaszkę i gorzkim smakiem niepowodzeń... to był dzień do kitu... nie, zaraz przecież jeszcze trwa! Damn it....
Dziś zero alkoholu... tabletkowa szpryca i do lulu...
Tylko szkoda się kłaść gdy za oknem takie widowisko.... szkoda tej burzy....
Dodane o 7:29
Nie śpię już od ponad dwóch godzin.... czuję się jak na haju tyle że bez odlotu... obym dziś dał radę... Po burzy pozostała mokra ulica i szare niebo... tak szare jak cała dzisiejszy dzień przepełniony nauką....
Po cholerę mam coś wiedzieć i pillingu tkanin?
Dodane o 17:10
Taak właśnie wróciłem... z bólem głowy rozsadzającym czaszkę i gorzkim smakiem niepowodzeń... to był dzień do kitu... nie, zaraz przecież jeszcze trwa! Damn it....
Dziś zero alkoholu... tabletkowa szpryca i do lulu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)